Faktem jest, iż w Polsce rodzima
muzyka hardrockowa nie jest jakoś specjalnie promowana. Oczywiście, nie dotyczy
to zespołów, które na rynku są od 20-40 lat, aczkolwiek te grupy budowały swoją
markę w nieco innych czasach (a potem w radiu i tak gra się tylko i wyłącznie
ich najbardziej komercyjne kawałki). Dlatego też bardzo cieszy mnie, gdy młody
zespół ma w sobie tyle determinacji, by nie ustawać w dążeniach do zaistnienia
na polskiej scenie muzycznej. Wydaje mi się, że taką właśnie kapelą jest
Rooster.
Początki wywodzącej się z Łukowa
grupy sięgają kwietnia 2009 r., kiedy to duet wokalno-gitarowy złożony z Rafała
Wierzejskiego oraz Tomasza Komorowskiego postanowił zacząć wspólnie tworzyć.
Niedługo później skład zasilił perkusista Tomasz Radomyski, co umożliwiło
rejestrowanie własnych utworów, jednak muzycy szybko doszli do wniosku, że bez
basisty i drugiego gitarzysty nie zajdą zbyt daleko. Wreszcie w październiku
2009 r., po dołączeniu Mateusza Babiaka na gitarze prowadzącej oraz Łukasza
Zakrzewskiego na basie, światu objawił się zespół Rooster (nazwa zaczerpnięta
od utworu Alice In Chains). Po prawie czterech latach intensywnego
koncertowania, zdobywania nagród oraz wyróżnień w licznych konkursach, a nawet
sporadycznych występów telewizyjnych (kto by pomyślał, że świętej pamięci
„Kawa czy herbata?” promowała prawdziwą muzykę? ;)), zespołowi udało się
wypuścić debiutancki krążek – Niech Wszystko Pęknie.
fot.: facebook.com/roosterpl?fref=ts
Biorąc pod uwagę, iż album wydano
własnym sumptem, to naprawdę jest na czym oko i ucho zawiesić. Wydawnictwo
zostało opakowane w coraz bardziej popularny cardboard, wklejona książeczka
zawiera teksty piosenek oraz podstawowe informacje „produkcyjne”, zaś całość
okrasza nieco oniryczna i psychodeliczna oprawa graficzna autorstwa Łukasza
Markowskiego. Trzeba przy tym przyznać, że efekt końcowy prezentuje się
naprawdę dobrze, jakości wykonania też nie można nic zarzucić. Z kolei jeśli
chodzi o muzykę, to sam zespół stwierdził, iż ich twórczość to „energiczny
rock, bez zbędnej nudy i smęcenia, ciężkie riffy, czasem połamane rytmy”. Nie
sposób się z tym nie zgodzić – jedenaście kompozycji, trwających łącznie nieco
ponad 47 minut, toczy się w kierunku słuchacza niczym ciężki walec. Walec, w
którego kabinie nie ma miejsca na ckliwe ballady ;).
Oczywiście nie należy się
spodziewać, że Niech Wszystko Pęknie jest albumem rewolucyjnym. Wydaje mi się,
że nawet nie aspirował do bycia takim krążkiem. Niemniej jednak nie jest to
płyta nudna i to jest w tym wszystkim najważniejsze. Wprawdzie wszystkie utwory
zdają się być budowane wokół ostrych riffów oraz dość niskiego, potężnego, a
momentami wręcz agresywnego wokalu i nie ma tu za bardzo miejsca na zbyt długie
onanizmy instrumentalistów (w sumie – bardzo dobrze!). Jednakże cały urok tkwi w
szczegółach – tu i ówdzie pojawiają się zmiany tempa czy też wpleciony motyw na
gitarze akustycznej. Z kolei po usłyszeniu we wstępie Ze Szkła – utworu
otwierającego album – klawiszy, po cichu liczyłem, że pojawi się ich nieco
więcej w pozostałych kompozycjach. Niestety, przeliczyłem się, nie przeczę
jednak, iż nagrywanie partii instrumentów klawiszowych bez klawiszowca w składzie
nie jest łatwym zadaniem. Natomiast, jeśli chodzi o warstwę tekstową, to
poruszane tematy są raczej dość typowe: ból istnienia, relacje międzyludzkie,
emocje, czyli generalnie wszystko, co już słyszeliśmy miliony razy (nie jest to
zarzut). Teksty co prawda nie są jakoś szczególnie skomplikowane, aczkolwiek
nie każdy rodzi się Jackiem Cyganem, poza tym lepsze są teksty bezpośrednie od
tych przesadnie zawoalowanych i abstrakcyjnych („Na ulicy wrzeszczą psy,
herbata wzniosła krzyk, u sąsiada” [*] ;_;). Grafomanii również nie odnotowałem,
więc w moim odczuciu jest poprawnie. Prosty przekaz, jak głosi tytuł jednej z
piosenek.
Reasumując należałoby stwierdzić,
że Rooster naturalnie nie nagrał przełomowego debiutu (niewielu zespołom się to
zdarza). Niemniej jednak jest to dawka solidnego, bardzo dobrze wyprodukowanego
hard rocka. Mając na uwadze, jak niewiele młodych polskich zespołów grających
coś innego niż indie pop ma szansę się przebić na naszym rynku – warto śledzić
dalsze poczynania łukowskiego zespołu (prawie dwa tysiące dwieście fanów na
Fejsbusiu przecież nie może się mylić, prawda? ;)). No i oczywiście wspierać
licznym przybywaniem na koncerty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz