9 kwietnia 2014

Kossoff, Kirke, Tetsu and Rabbit

Rok 1971. Wiosna. Album Highway rockowego kwartetu Free sprzedaje się miernie i nie dość, że nie osiąga, to nawet nie czerpie z sukcesu poprzedniego longplaya – Fire and Water. Możliwe, iż ma to związek z o wiele łagodniejszym brzmieniem nowego krążka, a możliwe, że po prostu trudno napisać drugie All Right Now. Tak czy inaczej Paul Rodgers i Andy Fraser są bardzo rozczarowani, w dodatku wspólne komponowanie przestało być dla nich satysfakcjonujące. Grupa rozwiązała się w maju 1971 r. po azjatyckiej trasie. Fraser zakłada grupę Toby, Rodgers formuje Peace (oba projekty okazały się tak udane, że już najstarsze szkockie owce o nich nie pamiętają). Simon Kirke i Paul Kossoff nie czekali z założonymi rękami, jednak w przeciwieństwie do wokalisty i basisty, postanowili stworzyć coś razem. Po intensywnych rozmowach telefonicznych byli już muzycy Free dokooptowali do składu basistę Tetsu Yamauchiego oraz klawiszowca Johna „Rabbita” Bundricka. Tak narodził się projekt o ambitnie brzmiącej nazwie: Kossoff/Kirke/Tetsu/Rabbit. Kwartet spędził jesień 1971 r. na nagrywaniu nowego materiału (głównie utworów Rabbita i Kirke’a). Simon twierdzi (wypowiedź z 2002 r.), że w tym czasie zarówno on, jak i Koss mogli odkryć muzyczne rejony, do których nigdy nie mogliby dotrzeć w swoim „macierzystym zespole”. Z kolei David Clayton – archiwista Free – wspominał, że Kossoff był zrelaksowany w studio, zadowolony z dynamiki grupy oraz możliwości współpracowania z tak świetnymi muzykami. Jak się wkrótce okazało, szczęście to nie trwało długo i Paul popadł w depresję związaną z rozpadem Free, zaś ucieczki szukał w narkotykach (oczywiście!).




Tak czy inaczej – album K/K/T/R powstał i został wydany w kwietniu 1972 r. Dzisiaj zapewne byłby białym krukiem*, gdyby nie Ork Records, która 35 lat później, w 2007 r., zdecydowała się wydać krążek na CD i to wydać nie byle jak! Otrzymaliśmy bowiem bardzo estetyczną graficznie książeczkę, która oprócz archiwalnych „ikonografii” zawiera tak cenny materiał jak swoisty „rys historyczny” (z którego czerpałem w pierwszym akapicie), obszerny wywiad z Johnem Bundrickiem oraz wspomnienia Simona Kirke’a z magazynu FREE Appreciation Society. Nad merytorycznością zawartych materiałów czuwał zaś wspomniany już David Clayton.

Co jednak ważniejsze – muzyka też stoi na bardzo wysokim poziomie (tyczy się to zarówno poziomu artystycznego, jak i remasteringu). Ośmielę się nawet stwierdzić, że niniejszy album mógłby bez wstydu znaleźć się w dyskografii Free (warto zauważyć, że zarówno Tetsu, jak i R. brali udział w nagrywaniu albumu Heartbreaker oraz ostatnich koncertach w karierze zespołu) i przy okazji być jedną z ciekawszych płyt. Zabrakło jednak dwóch istotnych czynników.

Po pierwsze, K/K/T/R nie stworzyli żadnego przeboju. Nie jest to może jakiś szczególny zarzut wobec samego krążka, niemniej fakt ten mógł przyczynić się do tego, że projekt w gruncie rzeczy przeszedł bez echa. Przy czym nie chodzi mi tu o hit pokroju All Right Now. Na K/K/T/R zabrakło chociażby piosenek w stylu Wishing Well, Ride on a Pony czy The Stealer. Oddać jednak trzeba, że Blue Grass był najbliższy przebojowego Free. Nie oznacza to oczywiście, że brak tutaj utworów dobrych (jak wiemy hit rzadko = piękno), chociaż czasami można odnieść wrażenie, że kompozycyjnie zespół ociera się o sztampę... na szczęście nadrabiają instrumentalnie!


Drugi brak to oczywiście Paul Rodgers. Myślę, że większość kawałków zyskałaby na głębi, gdyby za mikrofonem stał The Voice. Wprawdzie śpiew Kirke’a i Rabbita (każdy zaśpiewał w utworach swojego autorstwa) nie powoduje krwawienia uszu, ale także niczym szczególnym nie przyciąga, ot - przewija się w tle. Co ciekawe, wcale nie musimy na ten temat li tylko teoretyzować, czy wręcz fantazjować, bowiem muzycy sami dostarczyli nam materiału poglądowego. Otóż utwór Simona Kirke’a – Anna – znalazł się zarówno na albumie K/K/T/R, jak i na krążku Bad Company (Straight Shooter). W „oryginale” śpiewa Simon, w „coverze” Paul – porównajcie sami [KLIK] i [KLIK]. „Interesującym” wokalnie utworem jest także Colours, gdzie możemy usłyszeć Paula Kossoffa. Mam jednak wrażenie, że z założenia miała to być ciekawostka, bo o ile instrumentalnie poziom jest zachowany, o tyle schowane gdzieś z tyłu mamrotania gitarzysty Free już niekoniecznie ;). A propos instrumentali – znalazł się i taki utwór (Just for the Box), czego zawsze brakowało mi w kapeli z Fraserem i Rodgersem na pokładzie.

Powyższe nie zmienia jednak tego, że z omawianym albumem warto się zapoznać, bowiem jest to naprawdę ciekawa pozycja. Wokalnie szału nie ma (ale powiedzmy sobie szczerze – ile uznanych zespołów ma naprawdę świetnych technicznie wokalistów? Pamiętajmy też, że Kirke, Rabbit i Kossoff to jednak niemal wyłącznie instrumentaliści), ale muzyka w zasadzie wszystko rekompensuje. Niemal każdy utwór za sprawą perkusji Simona oraz przepięknej gitarze Paula ma w sobie ducha Free, który dodatkowo doprawiony jest purplowskimi klawiszami Rabbita (który notabene wcześniej grał razem z Jonem Lordem… przypadek?). O Tetsu też nie można powiedzieć, że „on tu tylko grał na basie”.

Simon Kirke i Paul Kossoff w 1970 r.; fot.: premierguitar.com

K/K/T/R nie przetrwało próby czasu. Trudno powiedzieć czy gdyby nie zreformowanie Free (dodajmy – w składzie znaleźli się wszyscy muzycy tworzący recenzowane wydawnictwo), to projekt ten nagrałby kolejny krążek. Ciężko też stwierdzić czy ktokolwiek pamiętałby o nim, gdyby nie tragiczna śmierć Paula Kossoffa. Tak czy inaczej – jest to kawał porządnego klasycznego rocka z domieszką bluesa, który warto mieć na półce oraz (przede wszystkim) w odtwarzaczu.

Zatem – serdecznie polecam. Robert Plant Mike.

*inna sprawa, że póki co w Polsce widziałem raptem dwa egzemplarze tego krążka (jeden szczęśliwie posiadam ;))