3 marca 2018

Bad Company - Live at Red Rocks (CD/DVD)


Ostatnimi czasy zacząłem zastanawiać się, czy jest jeszcze w ogóle jakikolwiek popyt na albumy koncertowe Paula Rodgersa i Bad Company, czy jest sens je wydawać? Przy czym chodzi mi oczywiście o publikowanie występów współczesnych, nie zaś pożądanych koncertów archiwalnych, z których doczekaliśmy się tak naprawdę dwóch w jednym opakowaniu – Live in Concert 1977 & 1979 [KLIK]. Skąd te rozważania? No bo w sumie czego możemy się spodziewać po takich „koncertówkach” – ostatnie premierowe studyjne utwory (sztuk cztery) Bad Company zarejestrowało w 1998 r., przy okazji wydania antologii zespołu (tak naprawdę były to po dwa utwory Rodgersa i Ralphsa, z którymi pewnie nie bardzo mieli co zrobić), zaś w składzie Rodgers-Kirke (kontrowersyjne wydawnictwo In Concert: Merchants of Cool z 2002 r.) zarejestrowano aż dwa tego typu utwory (oba Rodgersa, przy czym jeden już wcześniej opublikowany na albumie Now z 1997 r.). Oprócz tego, warto odnotować, że ostatni studyjny album Rodgersa ukazał się w 2014 r., po 14 latach przerwy, w dodatku zawierał utwory coverowe (szumnie zapowiadane wydawnictwo koncertowe z tymi kawałkami nigdy się nie ukazało). Ostatni studyjny album Bad Company ukazał się natomiast w 1995 r., a z Rodgersem na wokalu w 1982 r. Poza tym każdy koncert Bad Company oraz Rodgersa solo rządzi się pewnymi prawami – muszą pojawić się hity, bo jak ich nie zagracie, to publiczność się obrazi. Hitów jest wiele, albumów z Paulem sześć, to i pole manewru w urozmaicaniu setlisty jest niewielkie. Tym sposobem, zawierający zapis koncertu z 2008 r. Hard Rock Live oraz ukazujący występ zespołu z 2010 r. Live at Wembley różnią się przede wszystkim lokacją oraz kolejnością poszczególnych utworów. Czy zatem zawierające zapis koncertu z 15 maja 2016 r., a wprowadzone do sprzedaży w styczniu 2018 r. wydawnictwo CD/DVD Live at Red Rocks oferuje cokolwiek interesującego?

x



Podstawową rewolucją jest niewątpliwie skład, 'w jakim zespół Bad Company występował podczas amerykańskiej trasy w 2016 r. Od 2008 r., zatem już po śmierci Boza Burrella oraz odkąd Mick Ralphs stał się bardziej…hm…”statycznym” gitarzystą, tradycją jest, że w zespole grają Paul Rodgers, Simon Kirke, Mick Ralphs (cała trójka jako Bad Company) oraz Howard Leese jako gitarzysta prowadzący i kto_akurat_gra_na_basie_w_solowym_zespole_Rodgersa, od dłuższego czasu jest to Todd Ronning. Podczas tournée po USA w 2016 r. Ralphsa, który uznał, że nie wytrzyma trudów podróży (patrząc na to, co się z nim stało po występach Bad Co w Wielkiej Brytanii pod koniec 2016 r., można tylko stwierdzić, że niestety miał chłop dobre przeczucie), zastąpił Rich Robinson, znany z The Black Crowes. Kolejna zmiana, o której nieco później, to zastosowanie chyba po raz pierwszy w historii zespołu komputerowych wizualizacji do poszczególnych piosenek. I to by było na tyle. Jeśli myślicie, że zmiana personalna zmieniła cokolwiek w aranżacjach, to grubo się mylicie – Robinson dzielnie wykonuje zadania gitarzysty rytmicznego, dostał nawet do zagrania solówkę w Rock Steady, ale żadnych przełomowych zagrywek nie wprowadza. Z kolei Leese pokusił się raptem o wplecenie w Gone, Gone, Gone riffu z Barracuda, czyli najsłynniejszej piosenki zespołu Heart. Reszta, jak na przykład Seagull z udziałem dodatkowej gitary akustycznej w wykonaniu Simona Kirke’a, to już zgrane patenty (choć rzeczywiście niewidziane dotąd na oficjalnym DVD zespołu).


Jak zatem wygląda zawartość „merytoryczna”? Zarówno na CD i DVD otrzymujemy identyczny zestaw piosenek, składający się na ok. 70-minutowy występ. Na DVD dodatkowo możemy wybrać utwór, który chcemy podziwiać oraz dźwięk (stereo bądź 5.1). I to by było na tyle. Oczywiście, usłyszymy tu obowiązkowe hity w postaci Bad Company, Shooting Star, Seagull, Feel Like Makin’ Love i Can’t Get Enough, jak również odgrzane jakiś czas temu, ale też od lat goszczące w setlistach koncertowych Burnin’ Sky, Electricland, Gone, Gone, Gone czy Burnin’ Sky. Prawdziwą i jedyną nowością w zestawie jest Crazy Circles – uroczy, akustyczny utwór, pochodzący z Desolation Angels, nigdy wcześniej niewykonywany na żywo. Notabene, Paul zawsze jak wydaje album koncertowy, to wplata jeden rarytas. Tak było z Live in Glasgow (Warboys), Live at Hammersmith Apollo (Voodoo) czy Live in Manchester 2011 (Take Love). Cały zestaw CD/DVD wydano w estetycznym digipaku w pomarańczowo-czarno-białych barwach, bez książeczki, z jak zwykle odklejającymi się tackami. Brak jakiejkolwiek książeczki szczególnie razi, podobnie jak dwa błędy, których nie ustrzeżono się w może pięciuset słowach tekstu – poważniejszy w postaci „Box Burrell” i mniej poważny w postaci „Can’t Get Enough of Your Love” (choć uważam, że warto znać tytuły własnych piosenek). Te drobnostki tworzą z Live at Red Rocks takie trochę bieda-wydawnictwo (swoją drogą, ono pierwotnie chyba ukazało się jedynie w Walmartach, ale nie mam pewności). Podkreślenia jednak wymaga, że sam koncert słucha się i ogląda z dużą przyjemnością – zespół jest w fantastycznej formie, kamera pracuje tak jak powinna, publiczność reaguje żywiołowo pomimo obficie padającego deszczu, śpiewając nie tylko w utworach, gdzie spodziewalibyśmy się jej partycypacji, ale także w zwrotkach Burnin’ Sky czy Ready for Love (chwała im za to, mam nadzieję, że nie jest to wynik postprodukcji).

Live at Red Rocks to także niewykorzystane możliwości. Po pierwsze, Red Rocks Amphitheatre to chyba jedno z najpiękniejszych miejsc koncertowych na świecie, którego potencjał można było świetnie pokazać na najnowszym wydawnictwie Bad Company. Oczywiście, koncert odbywał się wieczorem, ale przecież wtedy skały okalające dolinę są pięknie oświetlone. Niestety, tego typu widoki pojawiają się na DVD niezwykle rzadko i w dodatku fragmentarycznie, podczas filmowania z boku publiczności. Może nie jest to zbyt ważny aspekt, ale jednak dodałby całemu wydawnictwu klimatu i kolorytu. Kolejny zgrzyt, to wspomniane już wcześniej wizualizacje komputerowe. Patrząc na to, jak zostały wykorzystane, były one całkowicie zbędne, bowiem zastosowano metody używane dobre 10-15 lat temu, ograniczające się do wyświetlania jednego obrazu przez całą piosenkę (spadające serduszka przy Feel Like Makin’ Love, fraktalne płomienie przy Burnin’ Sky, pędzące chmury w Gone, Gone, Gone czy „hipisowsko-psychodeliczne” okręgi w… tak, zgadliście, Crazy Circles). Raczej nie wzbogaca to w żaden sposób występu, a raczej budzi uśmiech pełen politowania, zwłaszcza jak spojrzymy na to, co w kwestii oprawy wyczynia chociażby zespół Scorpions. Ogólnie rzecz biorąc, oprawa wizualna zrobiła na mnie wrażenie tylko w trzech momentach – w Burnin’ Sky i Bad Company, gdzie światła idealnie współgrały z suchym lodem/dymem oraz podczas Shooting Star, gdzie światła z publiczności oraz sceny uczyniły gwiaździste niebo. W pozostałych utworach światła były, bo być musiały, nie tworzyły jednak żadnych spektakularnych kompozycji kolorystycznych, nie brały udziału w show. Ostatni, największy zarzut z mojej strony – skoro jesteś we wspólnej trasie z Joe Walshem i nagrywasz podczas tej trasy album koncertowy, a nie zaprosisz Joe Walsha do zagrania w choćby jednym utworze, to wiedz, że dzieje się z tobą coś niedobrego. A taka jedna piosenka mogłaby skutecznie uatrakcyjnić całe wydawnictwo… no trudno.

Podsumowując – czy jest sens kupować kolejne wydawnictwo koncertowe Bad Company? Jeśli chodzi o samą wartość muzyczną i przyjemność z oglądania, to oczywiście mamy strzał w dziesiątkę. Paul i Kompania są zawsze w najwyższej formie i swoim publicznościom oferują artystyczną ucztę. Dodatkowym atutem jest tutaj sama publiczność, aktywna i entuzjastyczna. Zatem, jeśli nie przeszkadza Wam wrażenie, że przecież to wszystko już było, możecie śmiało sięgnąć po Live at Red Rocks… albo po dowolne inne wydawnictwo koncertowe Bad Company, na którym dostaniecie niemal identyczny występ.

Na koniec wideo amatorskie (profesjonalnego w sieci nie ma):



Bad Company – Live at Red Rocks CD/DVD:

01. Live For The Music
02. Feel Like Makin' Love
03. Gone, Gone, Gone
04. Burnin' Sky
05. Electricland
06. Ready For Love
07. Crazy Circles
08. Seagull
09. Rock "N" Roll Fantasy
10. Shooting Star
11. Movin' On
12. Can't Get Enough
13. Bad Company
14. Rock Steady

Skład:

Paul Rodgers (wokal, fortepian, gitara)
Simon Kirke (perkusja, gitara, wokal)
--
Howard Leese (gitara, wokal)
Todd Ronning (gitara basowa, wokal)
Rich Robinson (gitara)