Royal Blood to chyba jeden z
nielicznych współczesnych zespołów, któremu drogę „od zera do bohatera” udało
się pokonać w iście zawrotnym tempie i który przy okazji ugruntował sobie
pozycję na rynku muzycznym, miast równie szybko sięgnąć dna. Zespół
śpiewającego basisty Mike’a Kerra oraz perkusisty Bena Thatchera zawiązał się
na początku 2013 r. Po pierwszych kłopotliwych miesiącach związanych z
bezskutecznymi próbami zagrania jakiegokolwiek koncertu, grupa podpisała
kontrakt z Warner/Chappell Music,
związując się z tym samym managementem, co Arctic Monkeys. To właśnie „Małpy” zadbały
o to, żeby o Royal Blood zrobiło się głośno, zanim na rynek trafiły pierwsze
dźwięki spłodzone przez nową kapelę. Wszystko za sprawą bębniarza Arctic
Monkeys - Matt Helders, który latem 2013 r. podczas festiwalu Glastonbury
dumnie nosił koszulkę Royal Blood.
Później sprawy potoczyły się dość
szybko – w listopadzie 2013 r. pojawił się pierwszy singiel (Out of the Black/Come
On Over), na początku 2014 r. drugi singiel (Little Monster) oraz przyjęta z
zainteresowaniem EP-ka (Out of the Black/Little Monster/Come On Over/Hole), zaś
w sierpniu 2014 r. ukazał się ich debiut (zatytułowany po prostu Royal Blood),
zyskując zarówno sympatię fanów (w tym piszącego te słowa), jak również krytyków. W międzyczasie zespół
odbywał koncerty supportując Arctic Monkeys czy Foo Fighters, występował na
znaczących festiwalach pokroju Glastonbury, Reading czy T in the Park, jak
również zgarnął kilka nagród. Lepiej być nie mogło.
Jedyne obawy związane z
twórczością Royal Blood wiązały się z faktem, iż formuła gitara
basowa-perkusja-wokal jest siłą rzeczy mocno ograniczona, nawet jeśli Mike Kerr
robił wszystko, by jego instrument brzmiał jak najprawdziwsza w świecie gitara
elektryczna, a i Ben Thatcher nie ograniczał się wyłącznie do wybijania rytmu. Czarnych chmur nie pomógł odsunąć brak
informacji z obozu Royal Blood na temat nowego albumu, ani nawet nowy utwór,
który ukazał się 1 kwietnia 2016 r. Where Are You Know? jest wprawdzie
przebojową mieszanką Black Sabbath i The White Stripes, jednak jego brzmienie automatycznie przywodzi na myśl 10 kompozycji z debiutu i spokojnie mógł pochodzić z sesji do pierwszej płyty, nie zwiastując przy tym prac nad czymś nowym. Stało się jednak inaczej i po
blisko trzech latach oczekiwania ukazał się drugi album grupy – How Did We Get
So Dark?
Jeśli ktokolwiek spodziewał się
rewolucji w brzmieniu i stylu Royal Blood, budzącej kontrowersję niczym drugie wydawnictwo Blues Pills [KLIK], to może się srogo zawieść. Nic z tych rzeczy. Ponownie mamy
do czynienia z 10. kompozycjami zamykającymi się w 34. minutach. Zdecydowana
większość kompozycji to ok. 3,5 minuty, raptem jedna pokonuje barierę 4. minut.
Są solidne riffy, surowa aranżacja oraz wpadające w ucho melodie. Całości
dopełnia dość delikatny, kontrastujący z brzmieniem wokal Kerra. Na albumie
dominują dynamiczne i pulsujące kompozycje pokroju I Only Lie When I Love You, Look
Like You Now czy najcięższy na krążku Hook,
Line & Sinker, przeplatane tu i ówdzie sunącymi niczym walec
(zauważyłem, że chyba za bardzo lubię to porównanie ;)) niemal blues-rockowymi
numerami, do których można zaliczyć kawałek tytułowy, She’s Creeping albo
Sleep. Z kolei singlowy Lights Out ma
potencjał do stania się kolejnym – po Figure
It Out – podkładem reklamowym… i to wcale nie jest obelga dla tego utworu.
Myślę, że śmiało można
powiedzieć, że mamy do czynienia z nieco bardziej przebojową „siostrą”
debiutanckiej płyty Royal Blood. Od pierwszych taktów słuchacz wie, z jaką
grupą ma do czynienia, nie ma też cienia szansy na pomyłkę. Z drugiej jednak
strony, Brytyjczycy postanowili chyba nieco bardziej ożywić melodie, dodając
więcej chórków i odrobinę łagodząc brzmienie. I bardzo dobrze, dzięki temu
zanika wrażenie, że obcuje się z albumem identycznym z debiutem, mało tego –
pojawia się powiew świeżości.
Czy How Did We Get So Dark? to album
wtórny? – raczej tak. Czy to krążek godny uwagi – absolutnie. Czy słuchało się
go z przyjemnością? – owszem. Nie ulega jednak wątpliwości, że przy trzecim
wydawnictwie duet Kerr i Thatcher będą
musieli bardziej pokombinować, jeśli chcą uniknąć łatki zespołu, który przez
lata odgrzewa te same pomysły, serwując je w nieco innym dressingu (chociaż
przykład AC/DC pokazuje, że i taki patent nie odstrasza fanów).
PS: Royal Blood wystąpi 28
czerwca 2017 r. podczas Open’er Festival. Jeśli tam będziecie – nie przegapcie
tego fantastycznego duetu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz