24 czerwca 2017

Royal Blood - How Did We Get So Dark?

Royal Blood to chyba jeden z nielicznych współczesnych zespołów, któremu drogę „od zera do bohatera” udało się pokonać w iście zawrotnym tempie i który przy okazji ugruntował sobie pozycję na rynku muzycznym, miast równie szybko sięgnąć dna. Zespół śpiewającego basisty Mike’a Kerra oraz perkusisty Bena Thatchera zawiązał się na początku 2013 r. Po pierwszych kłopotliwych miesiącach związanych z bezskutecznymi próbami zagrania jakiegokolwiek koncertu, grupa podpisała kontrakt z  Warner/Chappell Music, związując się z tym samym managementem, co Arctic Monkeys. To właśnie „Małpy” zadbały o to, żeby o Royal Blood zrobiło się głośno, zanim na rynek trafiły pierwsze dźwięki spłodzone przez nową kapelę. Wszystko za sprawą bębniarza Arctic Monkeys - Matt Helders, który latem 2013 r. podczas festiwalu Glastonbury dumnie nosił koszulkę Royal Blood.


Później sprawy potoczyły się dość szybko – w listopadzie 2013 r. pojawił się pierwszy singiel (Out of the Black/Come On Over), na początku 2014 r. drugi singiel (Little Monster) oraz przyjęta z zainteresowaniem EP-ka (Out of the Black/Little Monster/Come On Over/Hole), zaś w sierpniu 2014 r. ukazał się ich debiut (zatytułowany po prostu Royal Blood), zyskując zarówno sympatię fanów (w tym piszącego te słowa), jak również krytyków. W międzyczasie zespół odbywał koncerty supportując Arctic Monkeys czy Foo Fighters, występował na znaczących festiwalach pokroju Glastonbury, Reading czy T in the Park, jak również zgarnął kilka nagród. Lepiej być nie mogło.

Jedyne obawy związane z twórczością Royal Blood wiązały się z faktem, iż formuła gitara basowa-perkusja-wokal jest siłą rzeczy mocno ograniczona, nawet jeśli Mike Kerr robił wszystko, by jego instrument brzmiał jak najprawdziwsza w świecie gitara elektryczna, a i Ben Thatcher nie ograniczał się wyłącznie do wybijania rytmu. Czarnych chmur nie pomógł odsunąć brak informacji z obozu Royal Blood na temat nowego albumu, ani nawet nowy utwór, który ukazał się 1 kwietnia 2016 r. Where Are You Know? jest wprawdzie przebojową mieszanką Black Sabbath i The White Stripes, jednak jego brzmienie automatycznie przywodzi na myśl 10 kompozycji z debiutu i spokojnie mógł pochodzić z sesji do pierwszej płyty, nie zwiastując przy tym prac nad czymś nowym. Stało się jednak inaczej i po blisko trzech latach oczekiwania ukazał się drugi album grupy – How Did We Get So Dark?

Jeśli ktokolwiek spodziewał się rewolucji w brzmieniu i stylu Royal Blood, budzącej kontrowersję niczym drugie wydawnictwo Blues Pills [KLIK], to może się srogo zawieść. Nic z tych rzeczy. Ponownie mamy do czynienia z 10. kompozycjami zamykającymi się w 34. minutach. Zdecydowana większość kompozycji to ok. 3,5 minuty, raptem jedna pokonuje barierę 4. minut. Są solidne riffy, surowa aranżacja oraz wpadające w ucho melodie. Całości dopełnia dość delikatny, kontrastujący z brzmieniem wokal Kerra. Na albumie dominują dynamiczne i pulsujące kompozycje pokroju I Only Lie When I Love You, Look Like You Now czy najcięższy na krążku Hook, Line & Sinker, przeplatane tu i ówdzie sunącymi niczym walec (zauważyłem, że chyba za bardzo lubię to porównanie ;)) niemal blues-rockowymi numerami, do których można zaliczyć kawałek tytułowy, She’s Creeping albo Sleep. Z kolei singlowy Lights Out ma potencjał do stania się kolejnym – po Figure It Out – podkładem reklamowym… i to wcale nie jest obelga dla tego utworu.

Myślę, że śmiało można powiedzieć, że mamy do czynienia z nieco bardziej przebojową „siostrą” debiutanckiej płyty Royal Blood. Od pierwszych taktów słuchacz wie, z jaką grupą ma do czynienia, nie ma też cienia szansy na pomyłkę. Z drugiej jednak strony, Brytyjczycy postanowili chyba nieco bardziej ożywić melodie, dodając więcej chórków i odrobinę łagodząc brzmienie. I bardzo dobrze, dzięki temu zanika wrażenie, że obcuje się z albumem identycznym z debiutem, mało tego – pojawia się powiew świeżości.

Czy How Did We Get So Dark? to album wtórny? – raczej tak. Czy to krążek godny uwagi – absolutnie. Czy słuchało się go z przyjemnością? – owszem. Nie ulega jednak wątpliwości, że przy trzecim wydawnictwie duet Kerr i  Thatcher będą musieli bardziej pokombinować, jeśli chcą uniknąć łatki zespołu, który przez lata odgrzewa te same pomysły, serwując je w nieco innym dressingu (chociaż przykład AC/DC pokazuje, że i taki patent nie odstrasza fanów).


PS: Royal Blood wystąpi 28 czerwca 2017 r. podczas Open’er Festival. Jeśli tam będziecie – nie przegapcie tego fantastycznego duetu!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz