Z łódzkim zespołem o wdzięcznej nazwie Muzozoic
zetknąłem się po raz pierwszy (i do niedawna po raz ostatni) w 2016 r. podczas
Prog the Night 2 organizowanego w Łódzkim Domu Kultury, gdzie wystąpili obok
takich grup jak Art. of Illusion, AnVision czy Retrospective. Nie ukrywam, że
wtedy właśnie najbardziej w pamięci utkwił mi występ tria z Muzozoic, w
składzie Konrad Maryniak (gitara), Tomasz Maryniak (bas, warr guitar) oraz
Łukasz Świderski (perkusja), z ich ciekawą mieszanką jazzu, fusion i rocka
progresywnego. Ich fantazja wreszcie znalazła wyraz na debiutanckim krążku – wydanym
póki co wyłącznie w formie cyfrowej – Jazock?.
fot.: https://muzozoic.bandcamp.com
Album swój tytuł zawdzięcza jednemu z dwóch
żartobliwych określeń używanych dla określenia stylu zespołu – fuzock oraz jazock właśnie. Sami artyści twierdzą, że nie sposób inaczej nazwać
tej mieszanki, gdyż „słychać tu rockowe korzenie, jazzowe inspiracje, odrobinę
klasyki i wyraźne echa nowoczesnych brzmień i rytmów”. To wszystko prawda, zaś
znak zapytania w tytule według mnie tylko dowodzi tego, iż muzyki Muzozoic nie
da się jednoznacznie zaszufladkować do jednego gatunku muzycznego, a samym
twórcom najwyraźniej jest z tym dobrze.
Jeśli chodzi o najważniejsze, czyli o zawartość, to
łodzianie serwują nam 50 minut muzyki podzielonej na 8 z grubsza
instrumentalnych utworów (tu i ówdzie znajdziemy wokalizy, w tym jedną w
gościnnym wykonaniu Marty Krysiak, stąd „z grubsza”), których długość waha się
od 4,5 minuty do nieco ponad 8. minut, dając średnią około 6 minut na utwór.
Wśród nich słuchacz znajdzie rzeczy naprawdę różnorodne, od kawałków
określanych przeze mnie mianem eksperymentalnych, jak np. rozbudowany Metropolis, przez te bardziej nastrojowe
(Reflections, Counting-out Rhyme) oraz te, które spodziewałbym się znaleźć na
solowym albumie Nathana Easta lub fragmentarycznie przywodzące na myśl muzykę z
trybu budowy w starych grach ekonomicznych, czyli Postcard from Paris (z gościnnymi klawiszami Piotra Matuli) czy How Am I for Age?, aż po te z wyraźnym
rockowym pazurem, jak ciężki, basowy Mastodont
czy całkiem dynamiczny i nieco bardziej gitarowy Change of the Seasons.
Ogółem, ta różnorodność Muzozoic stanowi chyba ich
największy atut. O ile nie należę do największych fanów jazzu i fusion czy ich
rozmaitych odmian, to jednak muzyka łodzian naprawdę wciąga. Z jednej strony
jest bardzo wielowarstwowa, z mnóstwem łamańców rytmicznych, co można zgłębiać
przy każdym odsłuchu, a z drugiej strony bardzo przyjemnie słucha się jej jako
muzyki tła, może nie podczas sprzątania, ale podczas prac biurowych już na
pewno tak.
Muzozoic zaintrygował mnie już przy pierwszym
poznaniu, zaś ich debiut tylko wzmógł mój apetyt na jeszcze więcej. Trzymam za
nich kciuki i w napięciu czekam na wydanie Jazock?
na formatach fizycznych, zaś czytających te słowa zachęcam serdecznie do
zapoznania się ze światem tego utalentowanego trio, niezależnie od tego do
jakiego gatunku chcielibyście ich zakwalifikować.
czyli ja też spotkałam się z tym zespołem po raz pierwszy na łodzkiej prognocy :) zrobił na mnie piorunujące wrażenie, zwłaszcza niesamowita gra Konrada Maryniaka...
OdpowiedzUsuńJa się zakochałem akurat w basach, ale myślę, że to całokształt tworzy świetnie naoliwioną machinę :).
OdpowiedzUsuń