Kiedy
zazwyczaj przeciętny zjadacz muzyki sięga po covery? Na pewno wtedy, kiedy
natrafi na składankę „znani śpiewają piosenki znanych”. Zapewne także, gdy zna
już swój ukochany zespół na wylot i z chęcią posłucha jakiegoś świeżego
spojrzenia na jego kompozycje. Ostatnio miałem okazję odkryć jeszcze trzecią
sytuację – kiedy kupujesz album, w którym artysta coveruje ulubione kawałki swojej
młodości, a Ty tak naprawdę nie masz pojęcia, co on coveruje.
W moim
wypadku tak jest (czy raczej było, bo już nadrobiłem zaległości) z The Royal
Sessions Paula Rodgersa, który postanowił na tym krążku oddać hołd swoim bohaterom
z gatunku r&b. Niestety, żenująca prawda o mnie jest taka, że gdy poznawałem
ten album, to mogłem go potraktować jak premierowy album byłego wokalisty Free.
Gdybym nie wiedział, że od jakiegoś czasu planowano wydanie płyty z coverami i
ktoś puściłby mi coś innego niż Born Under a Bad Sign czy Walk In My Shadow, to
łyknąłbym jak młody pelikan ściemę, że to autorskie kompozycje, w których Paul
sięga do korzeni. Oczywiście, słyszałem takie nazwiska jak Albert King, Otis
Redding czy zwłaszcza Isaac Hayes, ale żeby znać/zainteresować się ich twórczością…
nieee… tzn. tego ostatniego znałem, jednak głównie z tworów w stylu Chef Aid i
Chocolate Salty Balls ;).
Cóż jeszcze wiedziałem, zanim
poznałem oryginalne wersje wyśpiewywanych przez Paula utworów? Wbrew pozorom
całkiem sporo, a to za sprawą tego, że przy okazji promocji The Royal Sessions
Rodgers postanowił przebudować swoją stronę, a także zaistnieć na fejsbuczku.
Na nowinki nigdy nie jest za późno! Zatem, The Voice wybrał się specjalnie do
Memphis, by nagrywać (dodajmy – całkowicie analogowo) w miejscu, gdzie
powstawały longplaye spod szyldu Stax Records, czyli większość winyli artystów,
których Rodgers podziwiał za młodu. Mało tego, udało mu się nawet współpracować
z artystami, którzy pięćset pięćdziesiąt lat temu brali udział w oryginalnych
sesjach. Chyba nie mogło się nie udać?
Rzeczywiście, albumu słucha się
baaardzo przyjemnie. Z perspektywy czasu już wiem, że podjęto (wydaje się, iż
słuszną) decyzję o niekombinowaniu szczególnie przy aranżacjach. Pozostają one
wierne pierwowzorom, zostały jedynie troszeczkę unowcześnione, dzięki świetnej
produkcji brzmią też bardzo przestrzennie. Oczywiście już sam wokal Paula nadaje
tym wersjom szczególne piętno. Osobiście największe wrażenie wywarły na mnie
najdłuższe utwory na krążku – Walk On By oraz I’ve Got Dreams to Remember. Oba
posiadają piękne melodie i chwytają za serducho, jak mało co. Niemniej jednak
nie jest to płyta wyłącznie dla smutasów i melancholików. Po przeciwnej stronie
emocjonalnego bieguna znajdują się takie radosne perełki jak zbudowany na
fantastycznych klawiszach „otwieracz” – I Thank You – czy „rozdęty” It’s Growing.
Na koniec trochę goryczy, a
mianowicie wersja deluxe, w której otrzymujemy trzy bonusowe kawałki (kolejne
wesołe kompozycje – Shake i Wonderful World oraz autocover – Walk In My Shadow
z repertuaru Free, w dodatku chyba dobrze zakamuflowane, gdyż mój kolega
stwierdził, że to definitywnie nie jest ten sam utwór ;)) oraz zaledwie
15-minutowy dokument, w którym nie pada nic ponad to, o czym Paul trąbił już
przed wydaniem albumu. W dodatku te 15 minut załączono na osobnym DVD -.-‘. Moim
zdaniem to trochę niewiele, jak na ponad 20 złotych różnicy w cenie w stosunku
do wersji podstawowej.
Tak
czy owak – warto. Nie dość, że świetnie zaśpiewane, to jeszcze daje prawdziwy
impuls do odkrywania „nowej/starej” muzyki. Ba, samemu Paulowi praca w Memphis dała na tyle energii, żeby wreszcie założyć fejsbusia i rzeczywiście z niego korzystać! :P. To jest chyba w tym wszystkim
najświetniejsze. Nie ukrywam jednak, że teraz w napięciu czekam na naprawdę
premierowy album Rodgersa, który mimo upływu lat wciąż jest w nieziemskiej
formie!
PS: Cały dochód z albumu został
przeznaczony na Stax Music Academy, pozaszkolną i wakacyjną akademię muzyczną w
Memphis.
PS2: Recenzja dla graczy –
wrzućcie sobie ten album do radia w Mafii II. Będziecie zaskoczeni jak
doskonale pasuje do szarżowania po Empire Bay.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz