5 września 2014

Paul Rodgers - Live at Hammersmith Odeon '09

Ostatnio w moim ulubionym sklepie internetowym trafiłem na kolejną fantastyczną przecenę – z niemal stu złotych na niecałe 35 zł. Pomyślałem sobie – czemu nie, jak na trzypłytowe, deluxowe wydawnictwo koncertowe nie jest źle. Zresztą taniej już nie będzie, skoro cena tej samej płyty na allegro waha się od 100 do 125 zł. W ten oto sposób w moje łapska wpadł kolejny koncert Paula Rodgersa – Live at Hammersmith Apollo ’09.


Piękny, tekturowy (a więc podatny na kontuzje) digipack okazał się być dziełem Concert Live – młodej wytwórni specjalizującej się w natychmiastowej dystrybucji albumów koncertowych. Na czym to polega? Występ artysty jest nagrywany przez inżynierów dźwięku, poszczególne płyty natychmiast wypalane i pakowane w przygotowane wcześniej pudełka (włącznie z okładką, etc.). Tym samym po wyjściu z koncertu widz mógł od razu zakupić gotową pamiątkę. Oczywiście, żeby biznes się kręcił, wydawnictwa te trafiają również do powszechnego obrotu.

W związku z powyższym próżno było szukać jakiejkolwiek książeczki w moim pięknym pudełeczku. To dość duży minus, mimo że to nie wkładka zdobi brzmienie, czy cośtam. Tak naprawdę, gdyby Paul nie przedstawił zespołu, słuchacz nieposiadający ambicji poszukiwacza nie wiedziałby nawet, kto grał. Mając na uwadze ten sposób wydawniczy, po trzeciej (bonusowej) płycie też nie spodziewałem się wiele. Miałem rację – krótka, nic niewnosząca wstawka z prób, dość miałkie wywiady z publicznością (te na Live in Glasgow były o wiele bardziej produktywne), kilkanaście zdjęć z dnia koncertu i… tyle. Nie pokuszono się o rozmowę z Paulem czy resztą zespołu.

Przejdźmy jednak do treści, czyli samego występu. To, co się chwali Concert Live, to pewność uchwycenia chwili taką, jaka była, bez nakładek, bez post produkcji. Mamy możliwość usłyszenia niemal całego (ostatni bis – The Hunter – nie znalazł się na albumie) koncertu takim, jaki był. To jest bez wątpienia piękne. I tu muszę powiedzieć jedno – szacunek dla Paula, który nie zrezygnował z tego wydawnictwa mimo kłopotów z gardłem, które były słyszalne już po kilku piosenkach. Niemniej jednak, chory Paul Rodgers to nie chory Justin Bieber, mimo problemów poradził sobie doskonale, a nawet zyskał trochę chropowatości z lat ’70 ;). Niestety przez te kłopoty występ został skrócony do ok. 80 minut, ku niezadowoleniu fanów (inna sprawa, że nie przypominam sobie, kiedy ostatnio Paul grał jakoś o wiele dłużej). Wszystko jednak zrekompensowała setlista i zaproszeni goście…

Rodgers ma to do siebie, że podczas swoich solowych koncertów rzadko wychodzi poza kanon „zagram największe przeboje Free, Bad Company i [jeden] The Firm”. Nic zresztą dziwnego, skoro większość ludzi właśnie tego od niego oczekuje. Niemniej jednak wokalista ma w sobie tyle sprytu, że potrafi urozmaicić dobór hitów, zwłaszcza podczas rejestrowania materiału do potencjalnego CD/DVD. Tak było na Live in Glasgow, gdzie pojawił się nowy utwór Warboys oraz dawno niegrany Radioactive czy I Just Wanna See You Smile, tak samo stało się w Hammersmith. Obok klasyków pokroju All Right Now, Wishing Well i Shooting Star znalazły się takie perły, jak Voodoo (grany na żywo przez Queen + Paul Rodgers raptem sześć razy <sic!>), zdaniem Paula grany po raz pierwszy na żywo, semi-akustyczny utwór Free – Soon I Will Be Gone (to nie do końca prawda – KLIK), zapomniany solowy Saving Grace, czy cover Hendrixa – Little Wing.

Niezwykłości wydarzenia dopełnił fantastyczny skład. Do weteranów Howarda Leese’a (gitara) i Lynna Sorensena (gitara basowa, wokal) dołączył inny wteran – Simone Kirke (perkusista Free i Bad Company) oraz zaproszeni goście – Deborah Bonham (siostra Johna Bonhama z Led Zeppelin, której solową płytą już się tu podniecałem – KLIK ;)), która stworzyła z Paulem magiczny duet w Be My Friend, a także Mick Ralphs, który zagrał na gitarze w pierwszym przeboju Bad Company, czyli Can’t Get Enough.

Reasumując, Live at Hammersmith Apollo to koncert ciekawy i bardzo „prawdziwy”, doskonały następca Live in Glasgow. Myślę, że już dla samego duetu z Deborah Bonham warto mieć ten krążek, a przecież pojawiły się także smaczki w postaci Micka Ralphsa, Voodoo czy Soon I Will Be Gone. Niemniej jednak zdecydowanie warto poczekać na stosowną przecenę, gdyż allegrowe 115 - 125 zł, a nawet sklepowe 99,99 zł to jednak – delikatnie mówiąc – lekka przesada. Zwłaszcza, że jak na limitowaną wersję, produkt jest dość powszechnie dostępny ;).

Na koniec perła tamtego wieczoru, niestety nagrywana ziemniakiem z publiczności.
https://www.youtube.com/watch?v=b3Miwpz1RCM

Setlista (zgodnie z tym, co widnieje na pudełku):

CD 1:

Walk in My Shadow
Fire & Water
Pony
Soon I Will Be Gone
Stealer 
Voodoo
Pack
Wishing Well
Satisfaction Guaranteed

CD 2:

Be My Friend
Rock ‘N’ Roll Fantasy
Shooting Star
All Right Now
Saving Grace
Can’t Get Enough
Little Wing

CD 3:

Behind the Scenes/Fan Interviews/Photo Gallery

Skład (ze słuchu + własny research):

Paul Rodgers – wokal
Simon Kirke – perkusja
Howard Leese – gitara
Kurtis Dengler - gitara
Lynn Sorensen – gitara basowa
------
Deborah Bonham – wokal w Be My Friend
Mick Ralphs – gitara w Can’t Get Enough

2 komentarze:

  1. fan peel czy merlin? w merlinie nie widze, za to glasgow dvd w przyjemnej cenie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fan, naturalnie :). Merlin mnie rozdrażnił tym, jak kiedyś prowadzili przedpremierowy handel, by następnie stwierdzić "e, jednak nie mamy w magazynie i nie będziemy mieć". Inna sprawa, że najczęściej promocje fana i merlina się pokrywają. No i fan ma więcej mniej znanych rzeczy :).

      Usuń