Zupa
pomidorowa jest przepyszna. Nie jest to opinia, ale powszechnie akceptowany
fakt. Toczą się co prawda spory doktrynalne nad wyższością owej zupy z ryżem
albo kluskami, mają one jednak charakter marginalny i nie odbierają potrawie
doskonałości. Równie smaczna jest zupa ogórkowa (choć to już opinia). Co by
jednak było, gdyby w jednym talerzu znalazła się zarówno zupa pomidorowa i
ogórkowa? Uzyskana kombinacja byłaby raczej niejadalna. Co natomiast uzyskamy
jeśli połączymy muzyków Yes oraz muzyków Toto? Otrzymamy Yoso. A jakie ono
jest?
5.
czerwca 2008 r. Steve Lukather dość arbitralnie ogłosił, że Toto przestało
istnieć. Jako jedyny członek zespołu, który grał na każdym jednym koncercie
oraz na każdym jednym albumie, stwierdził, iż nie może już dłużej tego robić i
chce spróbować jeszcze raz jako solista. Jako główny powód swojej decyzji Luke
podał fakt, że bez Davida Paicha (który zrezygnował z koncertowania w połowie
2003 r. ze względu na kłopoty zdrowotne jego siostry), ani chociaż jednego z
braci Porcaro (Jeff zmarł w 1992 r., Steve wycofał się z czynnego koncertowania
w 1986 r., a Mike zachorował w 2007 r. na stwardnienie zanikowe boczne, które uniemożliwiło
mu grę na basie) nie może być mowy o Toto. Tym samym wszyscy dotychczasowi
muzycy tworzący zespół rozeszli się, każdy w swoją stronę. Lukather jak
zapowiedział, tak zrobił – nagrał solowy album Ever Changing Times i wyruszył w
trasę koncertową; Simon Phillips połączył siły z Pino Palladino i Philippe
Saissem tworząc instrumentalne jazzowo-funkowo-rockowe trio – PSP; Greg
Phillinganes został dyrektorem muzycznym produkcji Cirque du Soleil
zatytułowanej Michael Jackson: The
Immortal World Tour; Tony Spinner powrócił do swojego zespołu, z którym
wydał krążek Rollin’ and Tumblin; Lee
Sklar wrócił do Mordoru, gdzie kontynuował karierę sesyjną; Bobby Kimball… cóż,
chwilowo pozostawał bezrobotny…
źródło: http://www.myspace.com/toto99
Na
marginesie warto wspomnieć, że Lukather zmiennym jest i już w lutym 2010 r.
postanowił reformować Toto. Umotywowane zostało to chęcią zbierania pieniędzy
dla chorującego na ALS Mike’a Porcaro. Do składu powrócili David Paich, Steve
Porcaro i Simon Phillips, Mike’a Porcaro na basie zastąpił Nathan East, zaś
nowym-starym wokalistą został Joseph Williams. Tym samym Kimball po raz kolejny
został wykiwany przez kolegów z zespołu. Co prawda Lukather w wywiadach
twierdził, że nie ma nic przeciwko Bobby’emu, a chodzi jedynie o to, że
Josephowi całkowicie wrócił głos (Williams został wyrzucony z Toto w 1988 r. po
tym, jak jego rozwiązłość alkoholowa miała negatywny wpływ na jego wokal), więc
chcą spróbować czegoś nowego. Jak dla mnie – bullshit
źródło: http://www.hammerl-kommunikation.de
Mniej
więcej w tym samym czasie progresywna grupa CIRCA: [założona przez muzyków
związanych z brytyjskim zespołem Yes – Alana White’a (perkusja), Tony’ego Kaya
(organy Hammonda, instrumenty klawiszowe), Billy’ego Sherwooda (gitara basowa, wokal)
oraz Jimmy’ego Hauna (gitara)] borykała się z nagrywaniem swojego drugiego
albumu. W końcu po niemal półrocznych wysiłkach i zmianach personalnych (Alan
White postanowił, że woli grać w prawdziwym Yes, a nie jego podróbce, więc
został zastąpiony przez perkusistę zespołu Hurricane – Jaya Schellena) 14. stycznia
2009 r. ukazał się album Circa HQ.
Zespół zaplanował na luty krótką trasę koncertową po Włoszech, na którą
zaprosił… nie zgadniecie... Bobby’ego Kimballa. Show miało się składać z
utworów CIRCA:, Yes oraz Toto. Miało, gdyż plan ten nigdy nie został
zrealizowany (pechowy ten Bobby, c’nie?). Kimball jednak postanowił nie
wypuszczać okazji z rąk i najprawdopodobniej to on zaproponował
pozostałym muzykom, by założyli razem nowy zespół (to tylko przypuszczenie,
jednak wydaje się słuszne, jeśli weźmiemy pod uwagę, która strona była w
bardziej beznadziejnej sytuacji).
źródło: http://ohrenbalsam.blogspot.com
Tak
powstała grupa AKA, jednak ktoś inteligentny zauważył, że jest to nazwa
debilna. Dlatego też wkrótce zespół przemianowano na Yoso (jak to tłumaczył
wszystkim bystrzakom Billy Sherwood: Yes + Toto = Yoso!). Sielanka nie trwała
jednak długo, gdyż wkrótce po tym odszedł Jay Schellen (zajęty innymi
projektami). Zastąpił go Lou Mollino III. W październiku grupa zagrała trzy
koncerty w Meksyku, czego owocem był album (o jakże oryginalnej nazwie) Live in Mexico. Już w grudniu 2009 r.
Lou Mollino III został zastąpiony przez Jody’ego Corteza (m.in. Boz Scaggs i
David Crosby). Na początku 2010 r. grupa zagrała kilka koncertów.
Przełomowym
momentem i ukazującym czym tak naprawdę jest Yoso był debiutancki (i zarazem
jedyny) album zespołu z premierowym materiałem. Dwupłytowe wydawnictwo,
zatytułowane Elements ukazało się 2. lipca
2010 r. nakładem Frontiers Records (co zaowocowało serią paskudnych klipów
promocyjnych, z których słynie ta wytwórnia). Pierwszy dysk
zawiera nowe kompozycje, zaś drugi stanowi próbę ukazania koncertowej odsłony
Yoso. Zatem powracam do pytania – jakie jest Yoso? Jest to przede wszystkim
masa melodyjnego pop rocka (lub jak kto woli AOR – Adult-oriented rock) z Walk Away na czele, rozbudowanych (czasem
zalatujących orientem) harmonii wokalnych, zestawienia silnego wysokiego głosu
Kimballa z ciepłą barwą Sherwooda, a wszystko to okraszone progresywnymi klawiszami
Kaya. Do tego dochodzą wpadające w ucho teksty (z rymami w stylu revolution-solution). Nie zabrakło
miejsca dla ballad (przeuroczej Where You’llStay i nastrojowej To Seek the Truth),
kompozycji niemalże funkowych (Only One)
lub o egzotycznym zabarwieniu (Yoso).
Wszystko to podane w bardzo przystępnej formie, którą łykniesz Słuchaczu z
łatwością, niczym młody pelikan, w dodatku zupełnie bezrefleksyjnie. Tutaj
właśnie pojawia się pytanie – czego oczekujesz od muzyki? Jeśli chwili zadumy,
niesamowitych przeżyć i uniesień… cóż, Yoso zdecydowanie nie jest dla Ciebie.
Natomiast, gdy po ciężkim dniu masz ochotę odprężyć się, poprawić sobie humor,
ponucić melodie wydobywające się z głośników – trafiłeś w dziesiątkę, Elements nadaje się do tego idealnie.
Pisząc o tym zespole nie można
pominąć kwestii koncertów, które były zdecydowanie atutem grupy. Sami muzycy
musieli zdawać sobie z tego sprawę wydając wspomniany wcześniej krążek Live in Mexico, a także zamieszczając
drugi dysk na Elements. Na czas trasy
promującej album Yoso ogłosiło nowy skład: Bobby Kimball (wokal, pianino),
Billy Sherwood (wokal, gitara basowa), Tony Kay (organy Hammonda, instrumenty
klawiszowe), Johnny Bruhns (gitara, tribute band Yes – Roundabout) oraz Scott
Connor (perkusja, tribute band Genesis – Gabble Ratchet). Podczas koncertów
obok premierowego materiału grano utwory Yes (głównie z albumu 90125) oraz Toto (głównie z krążka Toto IV). Kompozycje (głównie za sprawą
Tony’ego Kaya) zyskiwały na żywo rockowych i progresywnych pazurów,
instrumentaliści dawali z siebie chyba naprawdę wszystko (słychać to zwłaszcza
w cudownym Yes Montage), zaś
wokaliści nie bali się wyzwań i mieli odwagę wykonywać utwory nie swoich
zespołów. Dzięki temu możemy usłyszeć Bobby’ego Kimballa w Owner of the Lonely Heart, zaś Billy’ego Sherwooda w Africa, co jest ciekawym doświadczeniem.
Oczywiście Johnny Bruhns nie jest Stevem Lukatherem a Scottowi Connorowi trochę
brakuje do Allana White’a, jednak nowych aranżacji słucha się z przyjemnością i
czuć, że jest to coś więcej niż tylko coverband Yes oraz Toto. Poza tym
bezapelacyjną gwiazdą formacji był Tony Kay, który wniósł do niej naprawdę
wiele (i śmiało mógłby stanąć w szranki z Davidem Paichem, którego chyba nawet
by pokonał). Ponadto Bobby Kimball prezentował o wiele wyższą formę wokalną niż podczas ostatniej trasy koncertowej, którą odbył z Toto. Dzięki temu mógł (z grubsza) zrezygnować z auto-tune'u tak namiętnie stosowanego podczas trasy Falling In Between.
Niestety, Yoso nie przetrwało próby czasu i zostało
rozwiązane na początku 2011 r. Przyczyny? Cóż, obstawiam, iż zawiodła promocja
zespołu. Poza tym, należy pamiętać, iż zarówno Yes i Toto kontynuowały swoją
działalność. Nie wiem jak Wy, ale ja bym wolał udać się na dwa koncerty, niż na
ich skompilowaną imitację. Może los Yoso byłby inny, gdyby grupa skupiła się
wyłącznie na własnym materiale? A może wręcz przeciwnie – tym mniej osób by się
nimi zainteresowało? W każdym razie Tony Kay i Billy Sherwood reaktywowali
CIRCA:, zabierając ze sobą Johnny’ego Bruhnsa i Scotta Connora. Pechowiec Bobby
znów został na lodzie. Nie martwcie się, nie na długo. Inna sprawa, że jego
następna kolaboracja była równie krótkotrwała. Niemniej to już historia na
odrębny wpis…
Jest jakiś sposób żeby wysłać ci wiadomość? Jakiś mail? GG? Nigdzie nie widzę buttonu do poczty.
OdpowiedzUsuńSkoro pojawiło się zapotrzebowanie, to i pojawił się formularz kontaktowy ;). Zapraszam.
Usuń