23 grudnia 2011

Don’t Eat The Yellow Snow


„Bez śniegu nie ma świąt! Co to za zima bez śniegu?!” i temu podobne utyskiwania są tyleż powszechne, co śmieszne. Wszyscy doskonale wiemy, że gdyby jutro rano napadało białego puchu, to przez okres świąt wszyscy (większość) byliby (byłaby) wniebowzięci (wniebowzięta) niczym najświętsza Panienka. Natomiast tuż po świętach, a najpóźniej zaraz po Sylwestrze, przy pierwszej próbie odpalenia samochodu lub użycia środka komunikacji miejskiej złorzeczyliby zimie, śniegowi oraz tradycyjnie zaskoczonym drogowcom.

Rozumiem, że białe święta to tradycja, ale tak na dobrą sprawę – co zmieni w Waszym obchodzeniu świąt brak śniegu? Wszak to tylko i wyłącznie symbol, który nijak się ma do ciepła i rodzinnej atmosfery panującej przez te 2-3 dni w Waszych domach ;). Sądzę, że śnieg powinien zostać zmarginalizowany tak samo, jak puste nakrycie dla strudzonego wędrowca – wszyscy je zostawiamy, ale jakoś nie wyobrażam sobie takiej sytuacji:
- Siedzicie z rodziną przy stole, biesiadujecie, śpiewacie kolędy, karp łypie na Was swym smutnym okiem - innymi słowy: Wigilia pełną gębą (bo jak inaczej pomieścić smakołyki?), aż tu nagle rozlega się dźwięk dzwonka u drzwi. Z oporem podnosicie się z miejsca (macie świadomość, że jak wrócicie to już będzie po pierożkach), jeśli jesteście bardziej przezorni, to spoglądacie przez wizjer i jak tylko otwieracie drzwi, próg przestępuje odpychająca postać i rzecze – „Jestem Zenon, mieszkam na dworcu, na Wigilię przyszłem!”.
Już widzę jak wszyscy ochoczo Zenka zapraszamy do wspólnego świętowania. Obstawiam, że 90% z nas nawet nie ruszyłaby się do drzwi. Oczywiście nie neguję czynienia zadość tradycji przyjmowania strudzonych wędrowców, jeśli ktoś to czyni, to podziwiam dobroć serca… i współczuję zbytniej wierze w ludzi zarazem.

Do czego zmierzam? Do tego, żebyśmy pamiętali, co tak naprawdę jest istotą Świąt Bożego Narodzenia (nie, wbrew pozorom nie Jezusek) – rodzina. Cała reszta to tylko dodatki. Pewnie, fajnie jak są, ale to tylko tradycja, która stanowi tło. W Święta powinniśmy trochę zwolnić i przypomnieć sobie o najbliższych, co im zawdzięczamy, za co kochamy… Na co dzień niestety często o tym zapominamy.

Eh, żeby nie było tak do końca ckliwie i wzruszająco, postanowiłem pożegnać się pieśnią Franka Zappy – muzyka szalonego ;).


Wesołej choinki, mokrego karpia i obyście jedli tylko biały śnieg!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz