Hollywood Vampires, czyli krótka historia o tym, jak plan nagrania przez jednego muzyka płyty z piosenkami swoich zmarłych przyjaciół wymieszanej z premierowym materiałem, przerodził się w stworzenie coverowej supergrupy… choć tak do końca nie wiadomo w jakim celu.
Niemal tuż po wydaniu Welcome 2
My Nightmare – sequela największego i najpopularniejszego albumu Alice’a
Coopera, przynajmniej jako solowego artysty – wokalista zapowiedział, że jego
następnym posunięciem będzie nagranie płyty z coverami. Tak notabene,
zauważyłem, iż w życiu niemal każdego muzyka przychodzi ten moment – nagram covery!
Przytrafiło się to Ozzy’emu Osbourne’owi, Paulowi Rodgersowi, na naszym
rodzimym gruncie zrobili to Acid Drinkers (dwa razy), nawet Pat Boone i Paul
Anka podjęli wyzwanie. Pozostaje zadać jedno pytanie – po co? Wprawdzie płyty
Paulów Anki i Rodgersa ubóstwiam, niemniej jednak wychodzę z założenia, że
dopóki artysta jest w stanie, to powinien rejestrować swój własny materiał (Inna
sprawa, że przykładowo Scorpionsi nie są w stanie, a i tak go rejestrują ;)).
Dlatego też do całego projektu Coopera podchodziłem sceptycznie, nastawiając
się raczej na premierowe utwory.
Minęły trzy lata, w zasadzie bez
żadnych informacji na temat płyty, aż tu nagle BUM! Otworzył się worek PR-owy.
Nagle okazało się, że przy okazji kręceniu filmu Tima Burtona „Mroczne Cienie”,
Alice – występujący gościnnie jako on sam, tyle że dobre 40 lat młodszy –
bardzo zaprzyjaźnił się z odtwórcą głównej roli, czyli Johnnym Deppem. Zaczęło
się wspólne muzykowanie (wszak Depp zanim został aktorem, przyjechał do LA z
zamiarem rozkręcenia kapeli rockowej), najpierw po premierze „Mrocznych Cieni”,
później w londyńskim klubie 100 i tak od riffu do riffu zrodził się pomysł,
żeby coverowy album nagrać wspólnie.
Niedługo potem postanowiono, że
będzie to album poświęcony zmarłym zapijaczonym przyjaciołom. „Nigdy nie
robiłem albumu z coverami, więc powiedziałem <<Chcę nagrać jeden w
hołdzie naszym zmarłym pijanym przyjaciołom, ludziom z którymi piliśmy, a
którzy odeszli.”. Tak też się stało. Wesoły duet został wsparty przez
współpracującego z Cooperem Tommy’ego Henriksena na gitarze oraz przyjaciela
Deppa - Bruce'a Witkina - na gitarze basowej i instrumentach klawiszowych.
Producentem nagrań został – oczywiście – legendarny Bob Ezrin. Wkrótce potem oficjalnym członkiem
zespołu został również Joe Perry. "Przebywałem w pomieszczeniu
sąsiadującym z jego [Deppa] studiem. Kiedy kończyłem pracę nad książką [Perry pisał
wtedy swoje wspomnienia Rocks: My Life In
and Out of Aerosmith] zaglądałem do nich, gdy byli w trakcie sesji
nagraniowych. Johnny powiedział <<Hej, chcesz wziąć w tym udział?>>
To było cudowne. Czuję się jak honorowy członek, gdyż dołączyłem do nich jako
ostatni” – wspomina gitarzysta Aerosmith. Co i w jakiej kolejności działo się
potem jest dość ciężko opisać, ale w projekt zaangażowali się m.in.: sir Paul
McCartney, Brian Johnson, Dave Grohl, Joe Walsh, Robbie Krieger, Zak Starkey,
Slash, starzy przyjaciele Coopera: Neal Smith, Dennis Dunaway i Kip Winger, a nawet sir Christopher Lee. 11
września 2015 r. ukazał się ich debiutancki album, wydany pod szyldem Hollywood
Vampires (na cześć pijackiego klubu gwiazd z siedzibą w Rainbow Bar and Grill w
Los Angeles, założonego przez Coopera i Keitha Moona) i tożsamo zatytułowany.
fot.: theguardian.com
Czternaście utworów, na które złożyły się trzy nowości
i jedenaście coverów ku czci członków klubu Hollywood Vampires (i nie tylko, bo
jakoś nie kojarzę by muzycy Spirit czy Jim Morrison należeli do klubu choćby
honorowo, ale może za bardzo się czepiam). We wszystkich utworach pojawia się
Cooper, Depp, Henriksen i Witkin, pozostali uczestnicy projektu są
porozsiewani tu i tam (Joe Perry – „oficjalny” członek zespołu – pojawia się
zaledwie w czterech piosenkach). Żadnych bonusów, żadnych wersji 2CD/CD + DVD/Super Duper Box Set/4LP +
keychain and toilet paper. Tak, choć to w dzisiejszych czasach
nieprawdopodobne, Hollywood Vampires wydali się wyłącznie na CD (i jakiś czas
temu na LP), w standardowym pudełku. Jest to tak niespotykane, że aż musiałem o
tym wspomnieć ;).
A jak się tego wszystkiego
słucha? Przyjemnie. I tak naprawdę niewiele więcej można o tym wszystkim
powiedzieć. Wykorzystano sprawdzony patent – gwiazdy grają znane i lubiane
przeboje innych gwiazd. Nie da się tym przegrać, ale też trudno o wielkie
zachwyty. Alice co prawda uważa, że muzycy mieli szansę sięgnąć po mniej znane
kawałki wielkich artystów, szkoda tylko, że ostatecznie tego nie zrobili.
Chociaż utwory typu Itchycoo Park czy Cold Turkey są rzeczywiście mniej
popularne od pozostałych kawałków zamieszczonych na krążku, to jednak trudno
zgodzić się z Coopem, że nie są to aż takie klasyki. Oczywiście, że są.
fot.: thedailybeast.com
W związku z powyższym po raz
kolejny nasuwa się pytanie – w jakim celu nagrano tę płytę? Czy można nagrać
lepszą od oryginału wersję My Generation,
Cold Turkey czy Manic Depression? Niekoniecznie. Czy można nagrać wersje ciekawe,
inaczej zaaranżowane? Pewnie, że można. Niemniej jednak w większości przypadków
Wampiry jedynie odświeżyły brzmienie. I
Got a Line on You, z udziałem Perry’ego Farrella, brzmi gorzej niż wersja
Coopera zarejestrowana w 1988 r. na potrzeby „Żelaznego Orła II”. Smakowicie
zapowiadający się duet Cooper-McCartney w rezultacie nieszczególnie zapadł w
pamięci (większość utworu jest śpiewana wspólnie przez obu Panów, przez co Paul
ginie gdzieś z tyłu). Z kolei nowa – znana z koncertów Coopera – wersja School’s
Out (z elementami Another Brick in the Wall Part 2) jest całkiem przyjemna,
choć nie jestem do końca przekonany czy utwór ten szczególnie podpasował
Brianowi Johnsonowi. Z drugiej strony tam, gdzie grupa odważyła się na
eksperymenty, tam wyszło naprawdę świetnie. Ostatnimi czasy zasłuchuję się w Whole Lotta Love (podobno nawet Jimmy'emu Page'owi bardzo podoba się ta wersja) z wolnym, nieco
orientalnym wstępem i energetyczną dalszą częścią utworu (w tym wypadku Johnson
cudownie uratował Słuchaczy przed wizją Alice’a wchodzącego w górne rejestry).
Fantastycznie lekko zabrzmiał wspaniale odświeżony Itchycoo Park (bardzo w stylu I
Gotta Get Outta Here z W2MN), ciekawie słucha się „urockowionego” w
porównaniu do oryginału One/Jump Into the
Fire.
Z nowościami również jest „pół na
pół”. Krótki monolog zaczerpnięty z „Draculi” w wykonaniu sir Christophera Lee
jest bardzo nastrojowy i klimatyczny (czegóż innego mielibyśmy się po nim
spodziewać). To także prawdopodobnie ostatnia rzecz, jaką Scaramanga
zarejestrował na taśmie. Cooper wspominał nawet, że nagrał się również
fragment, w którym pod koniec Saruman wypowiada słowa „Boję się pomyśleć, co
Alice ma zamiar z tym zrobić” i że zachował ten fragment. „Z myślą o płycie?” –
pomyślałem głupio… oczywiście, że jako prywatną pamiątkę, cymbale. Szkoda. Z
kolei Raise the Dead, czyli właściwe
intro do albumu jest dla mnie absolutnie niezapamiętywalne, z wyjątkiem
sztampowego „Let’s raise the dead”, całość tworzy jakąś zlaną w jedną ścianę
dźwięku kakofonię. Inaczej sytuacja wygląda w przypadku My Dead Drunk Friends – mojego drugiego po Whole Lotta Love faworyta z płyty. Całość utrzymano w konwencji humorystycznej
pijackiej przyśpiewki barowej, przewijające się w tle dźwięki klawiszy wręcz
malują w wyobraźni obraz grupy przyjaciół stłoczonej wokół pianina w zadymionej
knajpie. Eleganckie i adekwatne zamknięcie!
fot.: amazonaws.com
Jednakże odpowiedź na
przewijające się przez cały ten tekst pytanie „Po co nagrano tę płytę?”
poznałem dopiero po obejrzeniu profesjonalnie sfilmowanego koncertu Hollywood
Vampires podczas Rock in Rio. Do składu Cooper-Depp-Perry-Henriksen-Witkin
dołączyli Duff McKagan i Matt Sorum – muzycy mało znanej grupy Guns ‘N Roses
;). I… co tu dużo mówić – pozamiatali. Oprócz grania utworów zarejestrowanych
na potrzeby albumu (tak coverów, jak i premier), zespół sięgnął po takie hity
jak I’m a Boy, 7 and 7 is, Train Kept a
Rollin’ czy Brown Sugar, a na
scenie dołączyli do nich Lzzy Hale (Halestorm), Andreas Kisser (Sepultura) i
Zak Starkey (The Who). Publiczność bawiła się świetnie i w sumie nic dziwnego –
znani i klasowi muzycy zagrali znane i klasyczne przeboje. Czego chcieć więcej?
Odpowiedź brzmi zatem – „album
powstał dla zabawy i dla uczczenia pamięci wielkich muzyków, których już z nami
nie ma”. Stąd też zapewne brak większych eksperymentów aranżacyjnych i
skupienie się na czystym rock‘n’rollu. W żadnym stopniu nie jest to album
rewolucyjny, nie jest też tak wielki, jak go zapowiadano, ale jakby nie patrzeć
– jeden na sto odsłuchów Whole Lotta Love
może być poświęcony wersji Wampirów z Hollywood. Godnej wersji.
PS: Chyba po raz pierwszy w życiu miałem okazję posłuchać Briana Johnsona w czymś, co nie brzmi jak każda piosenka AC/DC ;).
Tracklista i "co, gdzie, kto?":
The Last Vampire
- Narracja: Sir Christopher Lee
- klawisze: Johnny Depp, Bob Ezrin i Justin Cortelyou
Raise the Dead
- wokal: Alice Cooper
- gitary: Johnny Depp, Tommy Henriksen, Bruce Witkin
- perkusja: Glen Sobel
- bas: Bruce Witkin
- chórki: Alice Cooper, Tommy Henriksen, Bob Ezrin
My Generation
- wokal: Alice Cooper
- gitary: Johnny Depp, Tommy Henriksen
- bas: Bruce Witkin
- perkusja: Zak Starkey
- chórki: Tommy Henriksen
Whole Lotta Love
- wokal: Brian Johnson, Alice Cooper
- gitary: Joe Walsh, Johnny Depp, Orianthi, Tommy Henriksen, Bruce Witkin
- harmonijka: Alice Cooper
- perkusja: Zak Starkey
- bas: Kip Winger
- programowanie: Tommy Henriksen
- chórki: Alice Cooper, Tommy Henriksen
I Got a Line on You
- wokal: Alice Cooper, Perry Farrell
- gitary: Joe Walsh, Johnny Depp, Tommy Henriksen, Bruce Witkin
- perkusja: Abe Laboriel Jr.
- bas: Kip Winger
- chórki: Perry Farrell, Tommy Henriksen, Bob Ezrin
Five to One / Break On Through (To the Other Side)
- wokal: Alice Cooper
- gitary: Robby Krieger, Johnny Depp, Tommy Henriksen
- perkusja: Abe Laboriel Jr.
- instrumenty klawiszowe (Farfisa): Charlie Judge
- bas: Bruce Witkin
One / Jump into the Fire
- wokal: Alice Cooper, Perry Farrell
- gitary: Robby Krieger, Johnny Depp, Tommy Henriksen, Bruce Witkin
- perkusja: Dave Grohl
- bas: Bruce Witkin
- instrumenty klawiszowe: Bob Ezrin, Bruce Witkin
- programowanie: Tommy Henriksen
Come and Get It
- wokal: Paul McCartney, Alice Cooper
- gitary: Joe Perry, Johnny Depp
- instrumenty klawiszowe: Paul McCartney
- perkusja: Abe Laboriel Jr.
- bas: Paul McCartney
- chórki: Johnny Depp, Alice Cooper, Abe Laboriel Jr., Bob Ezrin
Jeepster
- wokal: Alice Cooper
- gitary: Joe Perry, Johnny Depp, Tommy Henriksen,
- perkusja: Glen Sobel
- bas: Bruce Witkin
- programowanie: Tommy Henriksen
- chórki: Bob Ezrin
Cold Turkey
- wokal: Alice Cooper
- gitary: Joe Perry, Johnny Depp, Tommy Henriksen
- perkusja: Glen Sobel
- bas: Bruce Witkin
- programowanie: Tommy Henriksen
- chórki: Alice Cooper, Tommy Henriksen
Manic Depression
- wokal: Alice Cooper
- gitary: Joe Walsh, Johnny Depp, Tommy Henriksen
- perkusja: Zak Starkey
- bas: Bruce Witkin
- instrumenty klawiszowe: Bob Ezrin
Itchycoo Park
- wokal: Alice Cooper
- gitary: Johnny Depp, Tommy Henriksen
- perkusja: Glen Sobel
- bas: Bruce Witkin
- programowanie: Tommy Henriksen
- chórki: Alice Cooper, Tommy Henriksen, Bob Ezrin
School's Out / Another Brick in the Wall pt. 2
- wokal: Alice Cooper, Brian Johnson
- gitary: Slash, Joe Perry, Johnny Depp, Tommy Henriksen, Bruce Witkin
- perkusja: Neal Smith
- bas: Dennis Dunaway
- chórki: Kip Winger, Bob Ezrin
My Dead Drunk Friends
- wokal: Alice Cooper
- gitary: Johnny Depp, Bruce Witkin,
- perkusja: Glen Sobel
- programowanie: Tommy Henriksen
- bas: Bruce Witkin
- instrumenty klawiszowe: Bruce Witkin, Bob Ezrin
- chórki: Alice Cooper, Johnny Depp, Tommy Henriksen, Bruce Witkin, Bob Ezrin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz