Spiders to kolejna pochodząca ze Szwecji
(jakże inaczej?) grupa, na którą warto zwrócić uwagę. Wprawdzie założony w 2010
r. w Göteborgu zespół nie jest w swej twórczości rewolucyjny, jednak jego siła
tkwi właśnie w prostocie, bezpośredniości i bezpretensjonalności glam rockowych
kompozycji. W dodatku zapewniam Was, że wokal i charyzma Ann-Sofie Hoyles jest
czymś, co chcielibyście słyszeć i podziwiać (ja już miałem tę okazję – KLIK), a
i John Hoyles nie jest znowu takim anonimowym muzykiem i kompozytorem, który na
swoim koncie ma między innymi współpracę z Witchcraft oraz Troubled Horse
(ostatnio nawet się wziął za karierę solową, ale na to spuśćmy zasłonę
milczenia ;)). Niedawno ukazał się trzeci pełnowymiarowy album grupy – Killer Machine – który generalnie
hołduje dotychczasowemu stylowi kapeli, choć pewne zmiany daje się zarówno
odczuć, jak i usłyszeć.
fot.: discogs.com
W pierwszej kolejności uwagę
zwraca fakt, że Pająkom udało się wreszcie niemal dobić długościom albumu do
czasu trwania klasycznego LP – zespół zamieścił bowiem 11 utworów, które trwają
41 minut, zatem otrzymaliśmy o 8 minut więcej materiału, niż w przypadku
poprzednika (Shake Electric) i aż o
14 minut w porównaniu do debiutu (Flash
Point). Jest to zdecydowanie dobra tendencja, jeśli jeszcze weźmiemy pod
uwagę, że krążki Szwedów nie należą w Polsce do najtańszych pozycji. Kolejną
nowością jest zainwestowanie przez Spiders w „departament chórkowy” (drzewiej
pojawiały się jedynie ich namiastki, jak np. w Control czy Give up the Fight
z Shake Electric), co dodaje
kompozycjom pewnej gładkości i radiowości (ile ja bym dał, żeby ten zespół
grano w radiu) – kwestią gustu jest czy ta zmiana wpłynęła dobrze czy źle na
utwory, akurat ja zawsze byłem zwolennikiem wielogłosowych śpiewów.
Podobnie jak w przypadku
poprzednich wydawnictw grupy, otrzymaliśmy serię dynamicznych hard rockowych
numerów z dość mocną perkusją, mnóstwem riffów i pędzących gitar. Tradycyjnie,
raz jest szybciej, jak w przypadku otwierającego krążek, świetnego Shock and Awe czy przebojowego Swan Song, czasem jest troszkę wolniej,
jak w singlowym Dead or Alive i
tytułowym Killer Machine, jednak
przede wszystkim jest relatywnie ciężko, ale i bardzo melodyjnie. Jedynym
balladowym rodzynkiem jest tu śliczne blues rockowe Don’t Need You. Słuchając tego utworu aż żałuję, że w swoim dorobku
Spiders nie ma ich więcej, choć z drugiej strony cenię sobie przebojowość i
dynamikę ich płyt. Podoba mi się też, że oprócz dodania chórków, tu i ówdzie
muzycy próbowali trochę poeksperymentować z nowym dla nich brzmieniem – i tak w
Swan Song pojawiły się intrygujące,
nieco „afrykańskie” rytmy perkusyjne, wieńczący krążek Heartbreak intensywnie wykorzystuje harmonijkę ustną, a w połowie
przechodzi jakby w zupełnie inny utwór, tu i ówdzie nie śmiało pobrzmiewają
pogłosy fortepianina (Dead or Alive, Higher Spirits). To wszystko pokazuje,
że zespół nie planuje stać w miejscu i myśli nad rozwojem.
Niestety, z Killer Machine mam jeden podstawowy problem, który nie pozwala mi
do końca przekonać się do utworów z tej płyty. Chodzi o wokal Ann-Sofie Hoyles,
który brzmi zupełnie inaczej, niż na poprzednich albumach Spiders. Jest
bardziej stonowany i monotonny, całość jest chyba również niżej zaśpiewana.
Czasami takie podejście pasuje, jak np. w Like
a Wild Child czy Don’t Need You,
ale już w innych utworach zabita zostaje niemal cała ich energia, jak choćby w
wypadku Dead or Alive. Dobrze, że
chórki nieco ożywiają atmosferę.
Killer Machine to niewątpliwie niezły album. Czuć w nim, że Pająki
ze Szwecji nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa i nie zamierzają poprzestać
na już sprawdzonych schematach. Z drugiej strony nie ma tu tak drastycznej
rewolucji, jak w przypadku Blues Pills, który po wydaniu Lady in Gold (KLIK) mógł stracić sporą bazę fanów. Osobiście
uważam, że najnowszy krążek Spiders jest nieco słabszy od fantastycznego,
żywiołowego Shake Electric, jednak to
nadal kawał dobrego hard rocka, którego świetnie będzie się słuchać w trasie
lub dla zrelaksowania po ciężkim dniu pracy. Jestem też pewien, że zdecydowana
większość numerów urozmaici i wzbogaci koncerty grupy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz