Bardzo lubię deszcz... To znaczy może nie w połowie grudnia, kiedy powinno być wszędzie biało, świątecznie i cukierkowo, a w istocie za oknem (cytując poetę) - Aura jak sraczka, aż bierze padaczka*...ale tak co do zasady - lubię deszcz i to bardzo. Siadam wtedy na parapecie w wyciągniętym swetrze z kubkiem gorącego kakałka... Nie, zaraz... Ten post nie ma być romantyczny. Zresztą mój wielki zadek nie zmieściłby się na żadnym parapecie. Jak zawsze - miało być poważnie, wyszło żałośnie. Spróbuję jeszcze raz.
Bardzo lubię deszcz. Co prawda najczęściej nastraja mnie melancholijnie i refleksyjnie, ale taki właśnie stan zazwyczaj mi odpowiada. Któż by przypuszczał, że woda lejąca się ciurkiem z nieba może tak wpływać na psychikę i nastrój człowieka? Dlaczego np. woda w zlewie (koniecznie brudna) nie posiada takich właściwości? Chyba nigdy tego nie odkryję. W każdym razie często, gdy niebo płacze (<3) postanawiam wyjść i odświeżyć umysł. Rozmyślam o sprawach bieżących, przeszłych, przyszłych, zwykle zatracając poczucie czasu i rzeczywistości. Dzieje się tak zwłaszcza, gdy przez mą czaszkę przepływają dźwięki nastrojowej muzyki. Pomijam fakt, że wtedy rozważania zaczynają zmierzać donikąd, ponieważ zaczynam się czuć jakbym był w jakimś homoseksualnym (koniecznie!), romantycznym teledysku rodem z lat '80. (w sumie to 90% wideoklipów z tego okresu taka właśnie jest...). Jednak nic nie szkodzi - po takim spacerze czuję się o coś bogatszy (katar, kaszel, grypę), lepiej mi się funkcjonuje, a i troski chociaż na chwilę gdzieś znikają.
Zaprawdę powiadam Wam - kochajcie deszcz i niech ma na Was zbawienny wpływ...albo niech chociaż umożliwi Wam poczucie się jak główny bohater sztampowej do bólu wizualizacji do jeszcze bardziej tandetnej piosenki. Ja natomiast zostawiam Was z utworem pięknym (znający klasykę rocka już wiedzą, cóż to będzie).
Dobranoc!
Bardzo lubię deszcz. Co prawda najczęściej nastraja mnie melancholijnie i refleksyjnie, ale taki właśnie stan zazwyczaj mi odpowiada. Któż by przypuszczał, że woda lejąca się ciurkiem z nieba może tak wpływać na psychikę i nastrój człowieka? Dlaczego np. woda w zlewie (koniecznie brudna) nie posiada takich właściwości? Chyba nigdy tego nie odkryję. W każdym razie często, gdy niebo płacze (<3) postanawiam wyjść i odświeżyć umysł. Rozmyślam o sprawach bieżących, przeszłych, przyszłych, zwykle zatracając poczucie czasu i rzeczywistości. Dzieje się tak zwłaszcza, gdy przez mą czaszkę przepływają dźwięki nastrojowej muzyki. Pomijam fakt, że wtedy rozważania zaczynają zmierzać donikąd, ponieważ zaczynam się czuć jakbym był w jakimś homoseksualnym (koniecznie!), romantycznym teledysku rodem z lat '80. (w sumie to 90% wideoklipów z tego okresu taka właśnie jest...). Jednak nic nie szkodzi - po takim spacerze czuję się o coś bogatszy (katar, kaszel, grypę), lepiej mi się funkcjonuje, a i troski chociaż na chwilę gdzieś znikają.
Zaprawdę powiadam Wam - kochajcie deszcz i niech ma na Was zbawienny wpływ...albo niech chociaż umożliwi Wam poczucie się jak główny bohater sztampowej do bólu wizualizacji do jeszcze bardziej tandetnej piosenki. Ja natomiast zostawiam Was z utworem pięknym (znający klasykę rocka już wiedzą, cóż to będzie).
Dobranoc!
*No dobra, sam to wymyśliłem, ale przyznacie - pióro godne co najmniej Tuwima!
http://www.youtube.com/watch?v=G5x1F9ohRa4&ob=av2n
OdpowiedzUsuńZobacz Michałku, piosenka o Tobie!